niedziela, 18 maja 2014

Dzika komercja

Miniony weekend upłynął bardzo szybko - niestety zbyt szybko. Chciałoby się, aby takie chwile spędzone na łonie natury z wieczornymi ogniskami, wśród saren, które o 5 rano galopem przemierzają groble i z grupą dobrych kumpli trwały wiecznie. To był na prawdę udany wyjazd.

Łowisko okazało się małą, lecz trudną wodą. Pływają łódką wcale nie łatwo było wytypować miejsca do położenia zestawu, a co dziwniejsze wszystkie miejsca okazały się słuszne, zanęta, ziarna i kulki znikały z miejscówek - niestety nie te na naszych włosach. Ryby były bardzo ostrożne. Doczekaliśmy się, a właściwie Tomek doczekał się tylko jednego odjazdu. Odjazdu jakiego dawno nie widziałem. Dzikie odjazdy karpia skończyły się na gałęzi i urwanym przyponie, ale pokazał on, że łowisko ma potencjał i na pewno warto jeszcze je odwiedzić.

Dwie doby minęły szybko. Okazało się, że znów wracam do domu "o kiju", ale z uśmiechem na twarzy, gdyż kolejny raz miło spędziłem czas, a ryby pokazały mi, że muszę jeszcze trochę poćwiczyć aby choć przez chwilę móc pomyśleć, że wiem jak je złapać;)

Plan na najbliższe tygodnie: Świdwin lub Przelewice, zawody Karp w Dolinie i nocki na Dolnej Odrze.