wtorek, 12 stycznia 2016

Wędkarska jesień

Dawno nic nie pisałem... bardzo dawno, a działo się sporo. Mam nadzieję, że już teraz będę miał więcej determinacji do sukcesywnego opisywania moich wędkarskich przygód, a i Wy - osoby, które regularnie odwiedzają to miejsce - będziecie z przyjemnością tutaj zaglądać.

No więc zaczynamy...

Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Karpiowych - Dębowa 2016.

Najważniejszym wydarzeniem minionej jesieni był udział w Mistrzostwach Polski w Wędkarstwie Karpiowym. Wraz z Marcinem pojechaliśmy do Reńskiej Wsi, gdzie znajduje się piękny zbiornik o nazwie Dębowa. To był fajny tydzień spędzony w miłym towarzystwie za które chciał podziękować wszystkim spotkanym wędkarzom. Wraz z Marcinem złowiliśmy kilka leszczy i płoci, ale niestety nie udało nam się złowić ryby punktowanej w zawodach  - karpia i amura. Trudno powiedzieć jak duży wpływ na to miało wylosowane przez nas stanowisko a jak dużo brak naszego doświadczenia na tak dużych imprezach i zbiornikach, ale na pewno doświadczenia zebrane na tym wyjeździe zaprocentują w przyszłości. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się wywalczyć kwalifikacje na Mistrzostwa.




Kulki Marfish z serii Husarz

Na początku września czyli jeszcze przed wyjazdem na Mistrzostwa dostałem do testowania kulki, które mają być sprzedawane pod nazwą Marfish seria Husarz. Kulki prezentują się na prawdę ciekawie, pachną intensywnie i długo pracują w wodzie. Wydaje mi się, że na pewno nie są to kulki do "szybkiego łowienia" a raczej należą do tych co długo i sukcesywnie będą wabić ryby w nasze łowisko. Ja miałem do czynienia z dwoma smakami tych kulek - ananas i truskawka. Część otrzymanej paczki przekazałem Chłopakom z Drużyny Łowców i z tego co wiem to zostało złowionych kilka karpi na te kulki. Czy warto je kupić? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, okaże się po kolejnych zasiadkach.  W tej chwili kulki przechodzą kolejny test. Jedno opakowanie zimuje w domu w specjalnej termo torbie a drugie w bagażniku samochodu. Ciekawy jestem jak kulki zniosą te różne warunki przechowywania. Jedne zimują w stabilnej temperaturze, a drugie narażone są na różne temperatury w tym na ekstremalne mrozy, które jakiś czas temu do nas zawitały.

Karpiowe ostatki

Po powrocie z Reńskiej Wsi nie miałem już tak wiele czasu na wędkowanie, ale kilka razy udało mi się wybrać nad wodę. Efektów jakiś wielkich nie miałem, ale brałem udział w kolejnym fajnym spotkaniu Drużyny Łowców. Tym razem odbyło się ono w Świdwinie na małym kameralnym łowisku. Późna pora, mała woda i duża presja spowodowała, że nie wszyscy ładnie połowili ryby, ale za to wszyscy dobrze się bawili.



Odrzańskie sandacze

Jesienno - zimowe weekendy spędziłem na łowieniu sandaczy na szczecińskim odcinku Odry. Zabawa jest przednia - większość ryb to jednak sportowe sandacze, czyli takie, które nie mają wymiaru i trzeba obowiązkowo (!) zwrócić im wolność. Niestety nie wszyscy obecni nad wodą o tym pamiętają i widać było wiele nieetycznych i niezgodnych z regulaminem metod połowów. Niestety, kilkanaście razy byłem nad wodą, a tylko raz miałem kontrolę Straży Rybackiej. Gdyby tych kontroli było więcej na pewno populacja sandacza, która wchodzi na zimowiska do Odry miałaby się lepiej.

Teraz czekam na pierwsze wiosenne promienie słońca, które roztopi lód zalegający na naszych zbiornikach i będę mógł znów rozkoszować się przebywaniem na łonie natury w oczekiwaniu na upragnione "piiii...."

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wakacyjne karpiowanie

Dawno nic nie pisałem...bo w sumie nie było o czym. Te wakacje miały być typowe wędkarskie, a raczej karpiowe, ale jak zwykle skończyło się tylko na planach.

Na początku lipca na Łowisku Karp w Dolinie Drużyna Łowców zorganizowała Towarzyskie zawody w których udało mi się zająć trzecie miejsce;) Zabawa była przednia i w tym miejscu należą się wielkie podziękowania na sponsorów i uczestników. Więcej informacji na temat tych zawodach było na Facebook'u na także na kanałach YT Drużyny Łowców i Carp Fishing Video Diary.

W drugiej połowie lipca spędziłem wraz z Prezesem trzy doby na dzikiej wodzie. Niestety bez kontaktu z karpiem. Na naszych zestawach wieszały się tylko leszcze. I na tym skończyło się moje wakacyjne karpiowanie.

A już za niecałe dwa tygodnie jedziemy z Marcinem na Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Karpiowym, które odbędą się nad zbiornikiem Dębowa w Reńskiej Wsi. Trzymajcie za nas kciuki!

wtorek, 9 czerwca 2015

Do trzech razy sztuka... czyli jak to się stało, że jedziemy na MPwWK!

Miniony tydzień to dla mnie i Marcina był fajny okres. Od środy spędzaliśmy czas na łonie natury próbując łowić karpie i amury a na koniec okazało się, że we wrześniu pojedziemy na Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Karpiowym! To był bardzo udany tydzień.

III Meeting z Lubuskim Klubem Karpiowym miał odbyć się nad Zalewem w Bledzewie. Niestety kilka dni przed zawodami zostały one przeniesione nad jezioro Żółwin niedaleko Międzyrzecza. Na miejsce zawodów udaliśmy się w środę z samego rana. Po losowaniu stanowisk okazało się, że Ania wylosowała dla nas stanowisko numer 15 usytuowane na działkach okolicznych mieszkańców. Gdy dotarliśmy na nasze stanowisko okazało się, że mamy mega biwakowe warunki - łącznie z pożyczoną przez Gospodarza łódką z silnikiem elektrycznym. Szybkie organizowanie obozowiska i zaczynamy sądować łowisko. Niestety okazało się, że wielu alternatyw dotyczących ulokowania zestawów nie mamy i zdecydowaliśmy się na wywózkę na około 350 metrów, czyli pod drugi brzeg.

Dni mijały szybko i dopiero w sobotę doczekaliśmy się pierwszego brania - niestety spinka. W niedzielę okazało się, że tylko jedna drużyna złowiła rybę i był to amur ważący prawie 18 kilogramów. Pierwsze miejsce było więc rozstrzygnięte a organizator zdecydował, że pozostałe nagrody zostaną rozlosowane wśród wszystkich uczestników. Nam nie udało się wylosować nagrody rzeczowej, ale udało nam się wylosować start w Mistrzostwach Polski!

Był to mój trzeci start w eliminacjach. Poprzednie dwa miały miejsce na łowisko CarpshopLakes z Arkiem i Jankiem, ale dopiero start w trzeciej imprezie wraz z Marcinem okazał się tym w którym cel został osiągnięty.

Także już we wrześniu jedziemy na zawody do Reńskiej Wsi w województwie opolskim. Zawody będą trwały tydzień i odbędą się w formie rzutowej - także już dzisiaj zaczynamy treningi i przygotowania do tej imprezy.

Kilka zdjęć z Żółwina znajdziecie w Galerii - zapraszam do oglądania.

środa, 20 maja 2015

Nadrabiamy zaległości

Na blogu niewiele się dzieje, ale to nie znaczy, że na ryby nie jeżdżę. Wręcz przeciwnie - wyprawy wędkarskie są, ale brakło czasu na ich opisywanie. Także dzisiaj nadrabiamy zaległości!

Nocka na Jezierzycach
Po obiecującej dniówce, dobrych wieściach płynących z łowiska wygospodarowałem chwilę czasu i udało mi się pojechać na nockę z piątku na sobotę. Miało to miejsce na początku maja. Udało mi się złowić trzy ryby - największa miała 4,5 kilo. Niby nie dużo, ale zawsze cieszy. Doszły mnie wieści, że łowisko zostało zarybione sporą ilością karpia o wadze 7-10 kilogramów. Mam nadzieję, że właściciele pójdą w dobrym kierunku i bardzo blisko domu będzie fajna woda z walecznymi karpiami.


Nie tylko karpiami człowiek żyje
Kolejny weekend to kolejne wędkowanie, ale tym razem nie karpiowanie. Wraz ze Sławkiem wybraliśmy się na Łowisko Woliczno w poszukiwaniu szczupaków. Jak to często na rybach bywa - pogoda nie była naszym sprzymierzeńcem. Po niecałych dwóch godzinach pływania po zbiorniku zastała nas ulewa - szybka ewakuacja na brzeg i przeczekanie deszczu. Wracać na łódkę nam się nie chciało, więc na zębacze polowaliśmy z brzegu. Efekty były mizerne. Na szczęście udało nam się trafić na 20 minut żerowania podczas których złowiliśmy 3 ryby i mieliśmy 1 spinkę. Największy ze złowionych esoxów miał 70 cm i ważył 2,4 kg. Zabawa była przednia, ale... człowiek rozleniwił się przez to karpiowanie:)


Trzy dni na Dzikiej Wodzie
We wrześniu mogliście przeczytać o zasiadce na dzikiej wodzie. W tym roku postanowiliśmy tam wrócić Prezes, Tomek, Michał, Marcin i ja zorganizowaliśmy kolejną zasiadkę nad tym jeziorem. Było super - w dobrym towarzystwie zawsze fajnie jest na rybach. I udało nam się złowić jednego karpia o wadze 10 kilogramów. Szczęśliwym łowca był Michał, który doczekał się brania drugiego dnia o świcie.

Moje zestawy zostały umieszczone około 300 metrów od brzegu na środku zatoczki, gdzie udało mi się znaleźć twarde dno - niestety karpią moja miejscówka nie przypadła do gustu i udało mi się złowić tylko ładnego leszcza. Na pewno tam jeszcze pojadę - bo warto pływają tam piękne i waleczne ryby.


Miejscówka na wakacje
Majówka minęła mi na spędzaniu czasu z rodziną. Już od kilku lat w majówkę nie wędkuję - taka tradycja:) Ale tak do końca bez ryb nie było. Udało mi się znaleźć fajną miejscówkę na letnie połowy. Leśne jezioro około 10 ha podlegające pod PZW Gorzów Wielkopolski. Znalazłem dojazd do wody z możliwością łowienia w zatoce otoczonej bagnami lub pod przeciwległym brzegiem. W najbliższym czasie udam się tam z pontonem i zobaczę jak wygląda sytuacja. Mam nadzieję, że znajdę fajne miejscówki no i oczywiście, że pływają tam Miśki, które pamiętają czasu PGR-u, który znajdował się w pobliskiej wsi.


Ruski Stawek w Gorzowie
Mieszkając w Gorzowie często bywałem nad Ruskim Stawkiem, ale nigdy nie łowiłem tam ryb. Ostatnio dostałem kilka informacji nt karpi i amurów, które tam pływają i postanowiłem pojechać i zobaczyć jak ten zbiornik wygląda dzisiaj. Ku mojemu zaskoczeniu na miejscu spotkałem miejscowego karpiarza z którym udało mi się chwilę porozmawiać. Z informacji, które uzyskałem zbiornik zamieszkują piękne karpie i amury. Największy złowiony karp ważył ponad 15 kilogramów, a złowienie amura o wadze około 10 kilo możliwe jest praktycznie z marszu bez wcześniejszego nęcenia.

Zbiornik wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Brzegi zostały wyczyszczone i całe otoczenie jest zadbane. Na miejscu można spotkać wielu wędkarzy, którzy łowią na spławik a od czasu do czasu ich zestawy zostają sprawdzone przez naszych ulubieńców. Czy tam pojadę? Pewnie tak. Myślę, że Stawek jest fajny na szybkie wypady - niestety bez wózka transportowego wizyta tam będzie bardzo utrudniona. Samochód trzeba zostawiać na parkingu oddalonym o kilkaset metrów - nad wodę nie ma dojazdu,


Więcej zdjęć z ostatnich tygodni znajdziecie w Galerii. Mam nadzieję, że teraz będę miał więcej czasu i sił na regularne pisanie sprawozdań z moich wypraw. A już niedługo kolejne wyzwanie - zawody na Zalewie Bledzewskim - trzymajcie kciuki za Drużynę Łowców!

niedziela, 26 kwietnia 2015

Kilka godzin na Łowisku w Jezierzycach - życiówka na zig riga

Po nieudanej zasiadce na Jarosławkach długo nie wytrzymałem w domu. Dzisiejszy dzień - a w zasadzie kilka jego godzin spędziłem na Łowisku w Jezierzycach. Nie byłem tam chyba pięć lat, ale to właśnie tam złowiłem moje pierwsze karpie w życiu.

Na miejscu byłem o 7:30 i po rozłożeniu pierwszej wędki nie miałem czasu aby rozłożyć drugą... W ciągu kilku minut miałem trzy brania i na macie zameldowała się jedna rybka ok. 2,50 kg. Tak rewelacyjną przynętą okazała się kulka do której mam duże zaufanie, czyli pop-up 12mm ananasowy sok. Minęło kilka minut i sygnalizator na drugiej wędce się odezwał. Kilka minut holu i... duże zaskoczenie - trzeba wyjąć wagę. Takiej rybki się nie spodziewałem - całe 7 kilo, które skusiło się na moje nowe kulki krylowe z firmy Meus. Również na kuleczki z tej samej firmy o smaku scopex skusiła się rybka o wadze 6,80 kilo. Udało mi się dołowić jeszcze karpia o wadze około 2 kilogramów. I na tym brania się skończyły, a była godzina 11.

Kolejne branie nastąpiło dopiero około godziny 14, a skuteczną przynętą okazała się pływająca pianka i zig rig. Na brzegu okazało się, że karp waży 5,50 kilograma i jest to moja życiówka złowiona na zig riga.


Podsumowując dzisiejszy wyjazd muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z osiągniętych efektów. Myślę, że uda mi się jeszcze odwiedzić to łowisko i na brzegu znów wylądują fajne ryby.

Przed nami majówka, czyli tradycyjnie przerwa w karpiowaniu... Czyżby? Zobaczymy:)

Więcej zdjęć z dzisiejszego dnia znajdziecie w Galerii.

niedziela, 29 marca 2015

Osiem kilogramów szczęścia, czyli pierwszy tegoroczny karp na macie

Na dniówkę w Przelewicach umówiliśmy się z Tomkiem kilka dni wcześniej. Udało nam się trafić w tzw. "okno pogodowe". Pogoda nie jest najlepsza od kilku dni, ale na sobotę zapowiadało się bez opadów. Pobudka 5 rano i jedziemy... Humory nam dopisywały, ale niestety niemal całą drogę padał deszcz. Czyżby śledzone prognozy miały się nie sprawdzić? Na szczęście się sprawdziły, zanim dojechaliśmy na łowisko przestało padać, a w ciągu dnia nawet na kilka chwil zza chmur wyszło słoneczko.

Każdy z nas pospiesznie rozkłada stojaki, wędki, wiąże zestawy, pełni nadziei czekamy na pierwsze piiii.... Ja postanowiłem nęcić punktowo, także wykorzystałem przygotowane dzień wcześniej siatki PVA wypełnione miksem chili Solara.

Pierwszą przygodą jaka nas zastała to latający parasol... Podmuch wiatru sprawił, że mój nowy parasol wylądował w wodzie i szybko zatonął. Niestety nie byliśmy w stanie go sięgnąć i kilka minut zajęło zanim udało nam się go wydobyć na brzeg. Na szczęście obyło się bez kąpieli, ale parasol wymaga drobnej naprawy, gdyż lekko się rozdarł.


Sekundy, minuty, godziny mijały szybko a nasze sygnalizatory milczały jak zaklęte... Nie pomogły zmiany przynęt, przyponów i wszelkie możliwe kombinację. Około godziny 15, czyli niespełna dwie godziny przed wyjazdem wpadłem na pomyśl... "Tomek masz pellet? Daj wyniosę wędkę w pałkę i może coś zlowimy" powiedziałem i tak zrobiłem. Wędka wyniesiona, zarzucona, wracam... mija może dziesięć minut i odzywa się centralka. Patrzę na poda. Nic się nie dzieję. Co jest? Po chwili dociera do mnie, że to wędka wyniesiona pod pałkę. Szybki sprint, kij w górę i jest... jest kontakt z rybą... "Oby nie weszła w pałkę" pomyślałem i chwyciłem z szpulę... na szczęście karp chciał współpracować i bez większych problemów pozwolił się wprowadzić do podbieraka. Pierwszy w tym roku, pierwszy wiosenny. Całe osiem kilo szczęścia. Po sesji fotograficznej misiek wraca do wody


Jest godzina 15:50. Zadowolony stwierdzam, że "zadanie wykonane". Tomek postanawia też założyć pellet na włos i posyła wędkę w podobne miejsce tego w którym ja położyłem swój zestaw. Nasze wędkowanie zbliża się do końca... 16:40 podejmujemy decyzję o pakowaniu sprzętu i po chwili "pik, pik" odzywa się niemrawo Tomka sygnalizator. Chwila konsternacji, wędka do góry i jest! Kolejny karp w kontakcie. Bez większych problemów Tomek doprowadza go do podbieraka i też ma swojego wiosennego karpa na macie. 7,7 kilograma i również uśmiech na twarzy.


Szczęśliwi możemy wracać do domu. 10 godzin nad wodą spełniło nasze oczekiwania.

Teraz czeka mnie trzy tygodnie przerwy w wędkowaniu. Mam nadzieję, że czas ten minie szybko, a pogoda okaże się łaskawa i woda w naszych jeziorkach nagrzeje się i karpie zaczną chętniej pobierać pokarm. Zapraszam do galerii i do zobaczenia nad wodą!

poniedziałek, 23 marca 2015

Drużyna Łowców rozpoczyna sezon na Łowisku Jarosławki

Wiele tygodni wyczekiwania w końcu się skończyło. W miniony piątek Drużyna Łowców w pełnym składzie rozpoczęła sezon na łowisku Jarosławki. W piątek rano nad wodą zjawili się Janek, Prezes, Adrian, Michał, Mariusz, Adaś, Kisio, Tomek, Daniel z Rodzicami, Marcin i Gypsy, Marcin i ja. Każdy z nas był pełen nadziei na spotkanie z wymarzonym karpiem.

Niestety tym razem spotkanie z karpiem miał tylko Marcin - Marlasius. Drugiej nocy udało mu się złowić karpia pełnołuskiego, który warzył około 12 kg. Mimo braku efektów wędkarskich wszyscy wróciliśmy do domu w dobrych nastrojach. Spotkanie było bardzo udane... a smak pierwszej wiosennej kiełbaski z grilla - bezcenny:)




niedziela, 1 marca 2015

Nierównych zmagań ciąg dalszy - kolejna zasiadka na Dolnej Odrze

Dawno nie byłem na rybach. W sumie to w tym roku tak na prawdę jeszcze nie rozpocząłem sezonu. Na szczęście zbieg kilku okoliczności sprawił, że w miniony weekend mogłem spędzić dobę w poszukiwaniu karpi. Na decyzję długo nie trzeba było czekać - szybkie wolne w pracy i już w piątek rano melduję się nad kanałem.

Miejsce, które wraz z Tomkiem wytypowaliśmy jest oczywiście zajęte - nic dziwnego - ale po rozmowie ze starszymi Panami okazuję się, że koło południa zwijają się do domu. Więc czekam. Rozbijam obozowisko, rozkładam sprzęt. Wszyscy patrzą się jak na wariata, ale mi to nie przeszkadza - otwieram piwko, kładę się na łóżku i rozkoszuję zimowym słoneczkiem. Około 13 dojeżdża Tomek i już wspólnie omawiamy taktykę na najbliższą noc.

Niestety, ale karpie nie chciały współpracować - a raczej nie mogły - do 12 w nocy mieliśmy na brzegu imprezę, a około 2 przyszli kolejni wędkarze, którzy naoglądali się kabaretów i opowiadali sobie dowcipy w sposób tak, że słychać ich było w odległości kilkuset metrów. No cóż - na pseudo wędkarzy nie ma rady.

Ale tym razem udało mi się przetestować moje nowe łóżko - Elektrostatyk L8 i piecyk. Muszę Wam powiedzieć, że spanie w zimie przy piecyku i na wygodnym łóżku wcale nie jest takie straszne jakby mogło się wydawać. Dodatkowo test rzutowy przeszły nowe wędziska - Chub SPlus 2,75 LBS. Zestawy uzbrojone były w ciężarki 220 gram oraz siateczki PVA i mimo to wędki spisały się nad wyraz dobrze. Zobaczymy jak spiszą się na rybie - na razie jestem z nich bardzo zadowolony.

Wiosna już tuż tuż i mam nadzieję, że już niedługo będę mógł Wam się pochwalić zdjęciem pierwszego w tym roku karpia. Do zobaczenia nad wodą!

czwartek, 12 lutego 2015

Rybomania 2015

Sezon wędkarski zaczyna się z Poznaniu... tak to prawda! Byłem już na targach w Zabrzu, byłem w Berlinie, ale targi w Poznaniu robią największe wrażenie.

Niestety wycieczki tej nie będę miło wspominał, gdyż chwilę po dotarciu do Poznania dostałem telefon z domu, że Jasiek jest w szpitalu. Szybkie zwiedzanie hali targowej - niemal sprinterskie zakupy i podróż do domu.

Na szczęście byli ze mną Tomek, Janek, Mariusz i Grzesiek i dzięki nim udało się kupić kilka fajnych rzeczy. Mam nadzieję, że wybaczą mi to, że musieliśmy szybko wracać.

Zdjęć z wyjazdu też nie mam - nie miałem głowy do ich robienia. Na szczęście w sieci znajdziecie wiele foto i video relacji  z targów. Mam nadzieję, że choć trochę oddadzą one atmosferę tego wydarzenia.

Na pewno do Poznania wybiorę się również w przyszłym roku. Mam nadzieję, że będę miał spokojniejszą głowę i zrobię dla Was fotorelację oraz przemyślane zakupy dla siebie.

sobota, 31 stycznia 2015

Wędkarstwo to jednak nieprzewidywalna przygoda


5:30... zadzwonił budzik, więc czas wstawać. Za oknem biało więc się uśmiecham. Karpiowanie na śniegu - to jest to. Szybkie pakowanie i jadę. Na Dolną Odrę mam około pół godziny drogi - dzisiaj ze względu na śnieg trochę dłużej. Z asfaltowej drogi skręcam do lasu - widoki piękne. Śnieg ciągle pada. Myślę sobie "będą piękne zdjęcia". Po chwili moim oczom ukazuje się kanał, więc skręcam w prawo i jadę na wcześniej umówione miejsce. Niestety...

Okazuje się, że bobry zrobiły swoje a do tego mróz i śnieg i po chwili moje auto zakupuje się w błocie. Cofam, gdy już myślałem, że wyjadę wpadłem w wielką dziurę po bobrze, który postanowił wykopać wyjście, że żeremi na środku drogi. Szlag... Jest jeszcze ciemno. Próbuje się wygrzebać. Siedzący 10 metrów ode mnie mięsiarze z Katowic nie zechcieli mi pomóc - dziękuję. Po kilkunastu minutach przyjeżdża Michał. Jeszcze próbujemy wykopać moje auto, ale się poddajemy.

Jedziemy do Gryfina szukać jakiegoś rozwiązania, na szczęście udaje się znaleźć pomoc, która przyjedzie i mnie wyciągnie - a wcale to nie było takie łatwe, dopiero trzeci lub czwarty wykonany telefon okazał się trafiony. Około 9:30 samochód stoi na asfalcie. Rozkładać wędek już nam się nie chciało...



W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze jedną miejscówkę. Myślę, że wygląda obiecująco i warto tam też urządzić zasiadkę.

Sezon wędkarski A.D.2015 uważam za otwarty:)

A za tydzień Rybomania w Poznaniu!