Tydzień po zawodach na łowisku "Karp w Dolnie" skorzystałem z zaproszenia Piotra i udałem się na dziką wodę. Chłopaki wędkowali już od czwartku, ja niestety mogłem przyjechać tylko na dobę z soboty na niedzielę. Co prawda nie udalo nam się złowić karpa, ale było to swoiste rozpoznanie jeziora. Wiemy, że Piotrek łowil w tym roku tam piękne karpie i mamy nadzieję, że my też je będziemy łowić. Na pewno będzie to miejscówka pierwszego wyboru w przyszłym sezonie.
W niedzielę rano udało mi się na wodzie zauważyć kilka spławów, mam nadzieję, że to dobry prognostyk związany z tym jeziorem.
Miniony weekend to spotkanie z Danielem, Sebastianem i Marcinem na Jarosławkach. Dobra minęła szybko, ale na szczęście udało się złapać kilka rybek. Na początku branie na wędkach Marcina, oczywiście podchodzę do niego aby pomóc i okazuje się, że ryba poplątała zestawy. Marcin holuje rybę, ja trzymam drugą wędkę i co się okazuje? Że to jednak na wędce, którą ja trzymałem zapięty jest ładny amur. Jeszcze kilka minut, kilka odjazdów i ryba ląduje w podbieraku. Uznaliśmy to wydarzenie za dobry omen przed przyszłorocznymi zawodami w których ponownie planujemy startować razem.
Wieczór mijał szybko w miłej atmosferze i po chwili już wybiła północ. Położyliśmy się spać, ale nasze sny szybko zostały przerwane. Około 1.30 branie na mojej prawej wędce, szybka reakcja i już czuję rybkę na kiju. W międzyczasie widzę jak Marcin z Sebastianem wychodzą z namiotu i też holują rybę. Czyżby dublet? Za wcześnie na takie rozmyślania, do podbieraka jeszcze daleka droga. Na szczęście wszytsko przebiegło po naszej myśli i już za chwilę mogliśmy pozować do zdjęć z dubletem 12,5 i 14,5 kilo.
Tym razem również najbardziej skuteczna okazała się magiczna kulka o nazwie Yellow Zombie. Nie wiem co jest w tych kulkach, ale tak jak w roku ubiegłym większość ryb złowiłem na ananasowy sok 12 mm pop-up Tandema, tak w tym roku na Yellow Zombie 16mm z Quantuma podwieszony sztuczną pływającą kukurydzą.
Sobotni poranek przyniósł zmianę pogody, deszcz i zmiana ciśnienia nie wpłynęla korzytsnie na żerowanie karpi, ale mam nadzieję, że wszyscy obecni będą mile wspominać ten czas. Na pewno ten krótki pobyt w Jarosławkach potwierdza, że warto odwiedzać to łowisko i trochę żałuję, że w tym roku tam nie bywałem. W roku 2015 na pewno to nadrobię!
P.S. Oczywiście zapraszam do Galerii, gdzie znajdziecie więcej fotek z wyprawy na dziką wodę.



