Wielkimi krokami zbliża się jesień. Miśki zaczynają żerować, szczupaki zaczynają gumy atakować, a rolnicy żniwa skończyli. Takie widoki miałem niemal całą drogę, gdy jechałem na ostatnią zasiadkę na łowisko w Przelewicach.
Sielanka skończyła się po dotarciu na łowisko. Byłem tam około godziny 20, więc niewiele dnia mi zostało, a cały majdan do rozłożenia. Na szczęście "moje miejsce" było wolne, więc pełen nadziei przystąpiłem do żmudnej pracy organizacji stanowiska. Gdy niemal wszystko było gotowe okazało się, że coś jest nie tak... zapomniałem podłogi i przodu do brolly... więc najbliższe dwie nocki spędzę na przednim siedzeniu samochodu. No cóż, czego nie robi się dla karpi.
Pierwsza noc minęła spokojnie. Dopiero około 6 rano obudził mnie karpik ok. 5,5 kg. Szybkie buzi i do wody, gdyż trzeba zmienić kulki na świeże.Następne branie około 9. Tym razem nieco większy misiek 7,5 kg połakomił się na kulki, które w ostatnim czasie okazały się moim killerem. A są to tonąca gruszka i pop-up peach&mango obie z Adder Carp. Ciekawe jak długo będą tak skuteczne:)
Niestety, ale niedaleko miejsca w którym miałem położone zestawy swoje obozowiska na dzień rozłożyło dwóch Panów M znanych z internetowych video blogów. Piszę niestety dlatego, że ich donośne glosy skutecznie odstraszyły karpie z mojej miejscówki. Na szczęście Panowie okazali się "dziennymi" wędkarzami i około 19 pojechali do domu, więc mogłem znów zanęcić moją miejscówkę.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po dwóch godzinach nastąpiło pierwsze branie, a prawdziwa noc cudów rozegrała się pomiędzy godzinami 23 a 2. Pierwsze branie postawiło mnie na równe nogi po godzinie snu. Niestety karp w szedł w żyłki sąsiada, który wyskoczył z samochodu jak rażony piorunem gdy usłyszał dźwięk swoich sygnalizatorów. Mimo krzyku z mojej strony, aby nie zacinał, bo to mój karp postanowił zaciąć... i przeciął moją żyłkę. Wkurzony tym, że straciłem rybę, tym, że w nocy będę musiał zaplatać ledcora, bo zapas się już skończył oparłem wędkę o samochód i w tym momencie odjazd na kolejnej wędce... kij do góry - "jest" więc spokojnie w ciemnościach holuję kolejną rybkę i odzywa się sygnalizator na trzeciej wędce. Przez chwilę myślałem, że to holowany misiek zaplątał się w mój zestaw, ale po chwili okazało się, że to kolejne branie, więc lądowałem dwa karpie do jednego podbieraka w zupełnych ciemnościach przy świetle "czołówki".
I nie był to koniec brań tej nocy, gdyż do 2 w nocy praktycznie nie spałem, brania były regularne, energiczne takie o jakich marzy się w długie zimowe wieczory. Ostatecznie na macie wylądowało 8 ryb w przedziale 5,5 do 7,5 kg. Później karpie dały mi pospać.
To była noc dla której warto były poświęcić niemal całe wakacje na łowienie w Przelewicach. Mam nadzieję, że ochłodzenie z ostatnich dni przyniesie jeszcze wiele wspaniałych zasiadek i odjazdów. A po takich dwóch nocach jakże przyjemnie były położyć się we własnym łóżku...
Więcej zdjęć z wyjazdu znajdziecie w Galerii.