niedziela, 3 sierpnia 2014

Nieszczęścia (niestety) nie chodzą parami...

To była kolejna nocka spędzona na łowisku w Przelewicach. To miała być ta noc... pełna odjazdów i pięknych miśków na macie. Przygotowania trwały kilka dni. Nowe kulki z Addera zakupione, przypony powiązane, ziarna nagotowane... Pytanie nie brzmiało "czy" tylko "kiedy" karpie zaczną brać!

A było tak:

- po przyjeździe Tomek zauważył, że nie mam prawego przedniego światła w samochodzie,
- przy pierwszym rzucie spadła mi górna część z jednej wędki, gdyż w pośpiechu rozkładania sprzętu źle ją założyłem,
- pierwsze branie po rozłożeniu - piękny odjazd i... puste branie,
- drugie branie chwile gdy położyłem się spać - puste - zero kontaktu z rybą,
- w nocy było gorąco aż spać się nie dało,
- rano budzi mnie pojedynczy "pik" centralki - 4:50 - brak odjazdu,
- nieprzewidziana kąpiel w łowisku i awaryjne suszenie spodni, polaru, skarpetek i butów,
- kolejne kilka brań - urwany przypon, trzy spinki, puste brania.

U Tomka było podobnie - kilka brań i albo puste, albo spinki.

Na pocieszenie pozostała jedna myśl, wszystkie nowe kulki Addera czyli truskawka/ryba, gruszka, brzoskwinia/mango i kałamarnica z pieprzem okazały się skuteczne i na każda z nich było branie! Mam nadzieję, że następnym razem będę miał więcej szczęścia i limit pecha w tym sezonie już wyczerpałem...